Przejście Edersona z Benfiki do Manchesteru City zapewne niejednego niezorientowanego wprawiło w osłupienie. 35 mln euro za bramkarza, który jest „trójką” w reprezentacji Brazylii? Cóż, na razie może „trójką”, może „dwójką” ale jeśli pod Guardiolą zacznie być w City starterem to za chwilę będzie „jedynką”.
Ciekawie zrobiło się też w Romie, która jednak nie wykupiła kontraktu Wojciecha Szczęsnego i postawiła na 25-letniego Alissona. Alisson w Rzymie był drugi ale w reprezentacji Titego jest numerem jeden. Teraz, będąc pierwszym wyborem w mocnym, włoskim klubie powinien jeszcze umocnić pozycję w reprezentacji.
I wreszcie Diego Alves, pomijany przez Tite, co to dla gry w
reprezentacji kraju porzucił Hiszpanię i w wieku 32 lat został
zawodnikiem Flamengo, nie kryjąc powodu zmiany: nie o kasę mu szło a o
grę podczas zbliżającego się mundialu (w 2010 z reprezentacji wykluczyły
go kontuzje, w 2014 Scolari go pominął).
Przyjście Diego Alvesa do ligi brazylijskiej powinno wreszcie zamknąć
temat różnej maści przeciętniaków wybieranych przez kolejnych
selekcjonerów. Od Muralhy przez Marcelo Grohe a na całkiem niezłym
Wevertonie skończywszy.
Po prostu, Brazylia ma dziś trzech świetnych goleiros. I to dosłownie na już, na teraz! Nic tylko ich ogrywać.
Co różni Brazylijczyków od bramkarzy od lat wybieranych w Argentynie? Każdy gra w zupełnie innym stylu. Ederson to piłkarz aktywny w stylu Neuera, Bravo, ter Stegena. Diego Alves pracoholik, oddany trenerowi. Alisson genialny na linii, stara szkoła, raczej pasywny w „wysokiej grze”.
Być może właśnie w takim uzupełnieniu tkwi jakiś pomysł na dobranie trzech bramkarzy do reprezentacyjnego składu?
W każdym razie, po bokach obrony bramka jest najmocniej dziś obsadzoną pozycją w reprezentacji Brazylii!